[2w1 - Dwie recenzje] "Powrót do domu" Allana Strattona
Co czyni nas tym, kim jesteśmy? Czy człowiek pozbawiony wspomnień traci również tożsamość? Alzheimer to wyjątkowo okrutna choroba. Stopniowo odbiera pamięć, pozbawiając człowieka wszystkiego, co znał i czego doświadczył przez lata. Zabiera mu bliskich, zmieniając ich w nieznajomych, budząc ogromny niepokój i strach. Rozmywa teraźniejszość i krok po kroku spycha coraz dalej w przeszłość...
"Powrót do domu" to niezwykle emocjonalna powieść. Samotność, żal, rozgoryczenie, świadomość niezrozumienia i odrzucenia przez najbliższych towarzyszyły głównej bohaterce niemal przez cały czas. Jedynie przy babci czuła się kochana i w pełni akceptowana. Autor doskonale poradził sobie z przedstawieniem ich wyjątkowej relacji - głębokiego przywiązania, wzajemnej troski, nieustannego wsparcia, miłości gotowej na olbrzymie poświęcenia. Choć zawarł w tej historii wiele trudnych tematów, jak choroba Alzheimera, bezradność ofiary przemocy psychicznej i fizycznej, która nie ma się do kogo zwrócić o pomoc, konflikty rodzinne, a nawet transseksualizm, wplótł je do akcji niejako mimochodem, zachowując lekkość stylu i przeplatając poważniejsze, przygnębiające fragmenty tymi pełnymi humoru.
Powieść Allana Strattona poruszyła mnie do głębi. Walka Zoe o ukochaną babcię wzruszała do łez i napawała nadzieją wbrew rozsądkowi. Determinacja nastolatki i to, jak wielkie ryzyko zdecydowała się podjąć, by pomóc staruszce szczęśliwie przeżyć resztę swoich dni, zasłużyły na szczery podziw. "Powrót do domu" przygnębia i zasmuca, ale też podnosi na duchu, ukazując, że nigdy nie jest za późno na przebaczenie, a prawdziwa miłość to źródło niewyczerpanej siły. Ta historia z pewnością złamie Wam serce, ale zdecydowanie polecam, bo czasami po prostu warto.
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu YA!
Wszystko zaczyna się od rozmowy bohaterki o wieczornym spotkaniu z wujostwem. Zoe dowiaduje się o planach kupna nowego lokalu, przeniesienia tam salonu fryzjerskiego matki i o demencji starczej babki. Staruszka po wizycie w szpitalu zostaje zamknięta w ośrodku. Z tego powodu napięcie między nastolatką a jej rodzicami wzrasta. Dziewczyna jest załamana i czuje się bardzo osamotniona. W szkole dokucza jej kuzynka, która przez wszystkich postrzegana jest jako ideał. Zoe obmyśla plan pomocy sobie i ukochanej babuni.
Książka wywołała we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony smutek po poznaniu realiów choroby, a z drugiej radość oraz dumę wynikające z czynów Zoe. Napisana jest językiem prostym, co bardzo mi się podobało. Zaciekawił mnie również sposób ukazania postaci Zoe i Madi. Oczywiście każda książka posiada też minusy. Wkurzający rodzice bohaterki oraz przesłodzone sceny, których na szczęście nie było wiele, doprowadzały do szału. Lektura zmusza do refleksji i wyciska niejedną łzę.
Polecam tę opowieść każdemu, niezależnie od wieku czy gustu.